Whispers In The Dark
Miasto => Supermarket => Wątek zaczęty przez: Carry/Cash w Listopad 11, 2014, 12:51:05
-
Supermarket.
-
Wszedłem, rozglądając się. Nikogo nie było, bo niby skąd. Na wszelki wypadek zamieniłem się jednak w człowieka i wyjąłem katanę. Wcześniej rozdzieliliśmy się, ja poszedłem tu, Jack do parku, a Fon na plac zabaw.
-
Wdreptała do sklepu, nudząc się. Zaczęła łazić między regałami, udając że ogląda różne rzeczy.
-
Z niepokojem dostrzegłem nieznajomą. Bezszelestnie skryłem się za regałem, podnosząc katanę wyżej, ale żeby nie odbił się od niej jakiś zbłąkany promień słońca, wpadający przez zakurzone okna.
-
Wysunęła kły. Czuła czyjąś obecność. Zaczęła oglądać jakąś gazetę.
-
Warknąłem w duchu. Musiała akurat w tej chwili wejść? Teraz nie wiadomo, czy lepiej uważać na nią - a wyczułem, że była wampirem - czy zignorować i dalej patrolować okolicę.
-
Odłożyła gazetkę. Kątem oka wpatrywała się w faceta.
-
Czułem na sobie jej wzrok. Nie odwzajemniłem spojrzenia, zachowałem jednak czujność. Przykucnąłem w cieniu regału, wpatrując się w okno. Zauważyłem, że w dzień pterodaktyle i Łowcy byli bardziej aktywni.
-
"Dziwny facet" - stwierdziła, biorąc inną gazetę.
-
*Mówisz?*, mruknąłem do siebie, słysząc jej myśli. *Zwykła ostrożność i umiejętność przetrwania. Dziwne to są te czasy teraz.*
-
Ciekawa była ta gazeta. Usiadła gdzieś pod ścianą i zaczęła czytać.
-
Prychnąłem w duchu. Teraz mógłby nas ten cały pterodaktyl zaatakować, a ta by sobie zginęła gazetę sprzed piędziesięciu lat czytając. Rozejrzałem się i podszedłem ostrożnie do jednego z okien, kryjąc się za ścianą. Wyprostowałem się nieco i zerknąłem na ulicę, zachowując ostrożność. Pusto. Na razie.
-
Odłożyła gazetę na podłogę. Nie chciało jej się podnosić. Nudziło jej się.
-
Zmrużyłem oczy, rozglądając się po ulicy.
-
*Tu Jack, jakiś idiota miota się po terenie. Może zwabić szklanych.*
-
*Nikogo 'godnego uwagi'.*[...]*Nawet żadnych zwierząt, gołębi czy wiewiórek, nic. Cisza przed burzą?*
-
Zastanowiłem się, po czym wyjrzałem na chwilę przez okno. Skoro Jack nie podniosła alarmu po pierwszej myśli, pewnie to cuś, czymkolwiek było, nie zwabiło pterodaktyli. *Tu też czysto. Tylko jeden niespodziewany gość, ale chyba nie stanowi zagrożenia. Bez odbioru.*, w myśli zmieniłem swój głos jakbym mówił przez krótkofalówkę i zaśmiałem się bezdźwięcznie. Odsunąłem się ponownie w cień i spojrzałem na wampirzycę. Znałem tylko jednego wampira, a była nią Alice.
- Jesteś wampirem? - zadałem najbardziej kreatywne pytanie, na jakie wpadłem.
-
- Tak - mruknęła, spoglądając na niego.
-
- Znam wampira. - przekrzywiłem głowę. - Ale ona jest chyba innym wampem niż ty. Coś jakby... Głowa klanu?
-
- Ah - westchnęła.
-
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem przez okno. Nikogo. Jak na razie.
-
Westchnęła cicho pod nosem.