Whispers In The Dark
Tereny => Morze => Wątek zaczęty przez: Lola w Listopad 11, 2014, 12:35:58
-
No plaża, piaszczysta i morze.. duże, ładne morze. Często ludzie tutaj przebywają.
-
*Trzęsienie ziemi*
-
Wleciałem, lądując niedaleko wody. Przeciągnąłem się z uśmiechem, po czym usiadłem. Ziewnąłem, a na mojej głowie usiadła Letty.
-Co, też się zmęczyłaś? - spojrzałem na nią z uśmiechem.
-
Zmaterializowałam się blisko linii drzew, oddzielających plażę od zielonych terenów. Rozejrzałam się, naciągnęłam melonik bardziej na twarz i znów zniknęłam. Pojawiłam się w pobliżu wody w klęczącej pozycji. Byłam jednak daleko od tamtego gostka, którego zauważyłam po jakiś 5 minutach od 'wejścia'. Strzeliłam oczami na około i zerknęłam na wodę spod ronda. Syknęłam, ale nic się nie stało. Zasyczałam ponownie, tym razem z frustracji.
__________________________
Tak, tak, nieco dzifffne wejście Alice-Jokera xD
-
Zauważyłem nieznajomą, więc obdarowałem ją miłym uśmiechem. Siedziała za daleko, więc nie chciałem do niej krzyczeć.
-
Wstałam błyskawicznie. Łapy mi się rozjechały i wywrotnęłam się do tyłu na piasek. Zaklęłam, pozbierałam kości z ziemi i otrzepałam się. Zerknęłam podejrzliwie na uśmiechającego się do mnie faceta. Podeszłam powoli, zastanawiając się, jak zareaguje na zobaczenie z bliska mojego Jokerowego makijażu, jaki zafundowała mi siostra.
-
Wbiegła truchtem na plażę. Przeciągnęła się i rozejrzała. Ujrzała jakąś dziewczynę oraz faceta ze skrzydłami. Dziwne. Wyprostowała się.
-
Wlazłam, zataczając się jak pijak. Z pleców mojego szarego płaszcza zostały tylko strzępy, podobnie z koszuli pod spodem. Wyjęłam zza poły płaszcza dramatycznym gestem butlę whiskey i napiłam się.
-
Dojrzałam siostrę. Przewróciłam oczami i zachwiałam się, gdy piach obsunął mi się spod nogi. Cofnęłam się o krok, po czym pisnęłam, gdy obmyła mnie zimna woda. Uciekłam na bezpieczną strefę piasku i strzepnęłam noszalanckim gestem piach ze spodni.
-
Uniosłam brwi (których aktualnie nie mam xD) na wyczyny Alice.
-
Spojrzałam wyniośle na siostrę kątem oka.
Matko Boska, ja nie mam brwi... xD
-
Wstałem i otrzepałem spodnie z piachu.
-Zaszczytem byłoby poznać twe imię. - stwierdziłem i ukłoniłem się dość nisko, zrzucając sikorkę z głowy, która tracąc oparcie zaczęła fruwać. Kiedy się wyprostowałem, usiadła mi na ramieniu.
-Nazywam się Roland Vannerson. - przedstawiłem się z uśmiechem, nawet nie reagując na jej intrygujący makijaż. Nie zwracałem większej uwagi na przybyłych.
-
Szerokim gestem wyciągnęłam butelkę w stronę siostry. Zamrugałam, zmarszczyłam brwi-których-nie-mam i spojrzałam na faceta. Skoncentrowałam się, po czym wyciągnęłam butelkę w stronę obcego.
-
Przeciągnęła się i położyła gdzieś przy wodzie. Troje ludzi i jeden wilk. Ciekawie.
-
Usłyszałam myśli wilczycy.
''Dwa wilki.'' - wysłałam do niej myśl.
-
Uśmiechnęłam się szeroko jak kot z Cheshire, odsłaniając czerwonawe zęby z przydługimi kłami. Zamaszystym gestem zabrałam Alex butelkę, pociągnęłam z niej i oddałam. Wyciągnęłam łapę do faceta.
- Alice Saudare, ale znajomi mówią na mnie Alicjątko. A to - wskazałam na swoją twarz. - Jest Joker. - wyszczerzyłam okrwawione zęby.
-
Spojrzałem na pozostałych i się uśmiechnąłem. Miło i przyjaźnie. Letty napuszyła się lekko i podleciała do wilka, latając mu nad głową.
Popatrzyłem na dziewczynę.
-Miło poznać. - znów lekko się skłoniłem, tym razem delikatniej.
-Dziękuję, nie piję. - uniosłem dłoń.
-
Przewróciła oczami, spoglądając na dziewczynę.
-
-Good choice. - mruknęłam. Wychlałam jeszcze pół whiskey i ''wytrzeźwiałam'' (xD). -Alex Saudare jestem. - wtryniłam się.
-
Mlasnęłam Jokerowato.
- Tah... Mnie tyż. - skwitowałam po krótkim zastanowieniu się. - Daj spokój, ja nie mogę się upić, a piję. - nachyliłam się do niego i konspiracyjnym szeptem mruknęłam: - Alex mnie zmusza.
-
Zaśmiałem się delikatnie.
-Ciebie również miło mi poznać. - zwróciłem się do Alex.
-Ja nie lubię alkoholu, a nie ma mnie kto zmuszać.
-
Zastanowiłam się, po czym kiwnęłam głową.
- Ja tam nic nie czuję, pijąc alkohol. Dla mnie to taki... Soczek. - zaśmiałam się. - Jeste wampajrem, więc cóż... - wzruszyłam ramionami, po czym znów się uśmiechnęłam, odgarniając włosy z twarzy i wciskając je pod rondo melonika dłonią odzianą w czarną rękawiczkę bez palców.
- Ah, właśnie. To jest moja siostra, tak jakby co. - machnęłam rękami w stronę Alex. - Pijak pospolity.
-
-Uważam, że to niezbyt grzeczne. - stwierdziłem, patrząc na Alex, a potem przenosząc wzrok na Alice.
-
Skłoniłam się, kiedy siostra mnie ''przedstawiła'' (;-;) i schowałam butelkę. Wykręciłam rękę do tyłu i wymacałam dziurę w plecach. Skrzywiłam się i warknęłam, oczy zmieniły mi się na chwilę na szare.
-
-Czy coś nie tak? - spytałem, patrząc na Alex.
-
- Nie, czemu? - przyjrzałam się Alex uważnie, jakby miały jej rogi wyrosnąć. - Ona uwielbia pić. Tyle, że to wilkołak. Wegewolf. - zaśmiałam się, ale niezbyt szczerze i wyciągnęłam do siostry dłoń zwiniętą w pięść. Patrzyłam na nią z niepokojem.
-
-Nieee... - mruknęłam, opanowując się. Oczy zmieniły mi się na zielone. -Po prostu rana na ranie ranę raną pogania.
Przybiłam Alice żółwia.
-
Przewróciłam oczami, zmieniając je na chwilę na szkarłatne, po czym znów na zielone.
-
-Na pewno nie trzeba pomóc? - spytałem, trochę zmartwiony.
-
Spojrzałam na Alex, przekrzywiając w zamyśleniu melonik.
-
-Nieee...Dzięki. - mruknęłam jeszcze raz. Zmarszczyłam brwi i złapałam się nagle za żołądek. Wyplułam trochę krwi na dłoń i westchnęłam.
-Znowuuuu?
-
Westchnęłam.
- Cytrynówka czy wiśniówka?
-
-Śliwowica, jak już musisz wiedzieć. - zmierzyłam ją wzrokiem i wyplułam na ziemię więcej krwi. I chyba jakieś szkiełko.
-
Machnąłem lekko skrzydłami, bardziej odruchowo. Letty wróciła na moje ramię, cały czas się pusząc. Popatrzyłem na nią, po czym spojrzałem na dziewczynę.
-To nie jest normalne...
-
Znów przewróciłam oczami. Który to już raz? Piąty? Szósty? Jak tak dalej pójdzie, dostanę oczopląsu.
- Zeżarła butelkę ze śliwowicą, no nie wierzę... - mruknęłam pod nosem. - Nie, to jest normalne. - machnęłam ręką.
-
-Ależ... khekhekhekhekhekhekhe... - wyplułam szyjkę butelki (xD) i kontynuowałam. -...Ależ bardzo normalne. Znaczy, dla mnie.
-
- Denko już wyplułaś? - spytałam kwaśno, zakładając ręce na piersi.
-
-W przełyku utknęło. - odmruknęłam.
-
- O kheh... - westchnęłam. - Mam ci włożyć rękę do gardła?
-
Przysłuchiwała się rozmowie tamtych ludzi. I wilka (xD). Westchnęła.
-
-Nieee... - spojrzałam na nią jak na wariatkę. Zwróciłam wzrok na faceta. -Jak ty masz właściwie na imię, koleś? Bo sobie nie przypominam.
-
Również na niego spojrzałam, przekrzywiając melonik na prawą stronę.
-
-Roland Vannerson, drogie panie. - znów się lekko ukłoniłem, uśmiechając się dosyć szarmancko.
-
Już miałam szczelić kolejnym głupim pytaniem z listy typu: "Skąd wiesz, że jestem kobietą?", ale powstrzymałam się. I dobrze. Przewróciłam tylko po raz setny oczami.
-
Zastanowiłam się chwilę, czy już się przedstawiłam - uznałam, że tak - i w zamyśleniu wyplułam kawałek szkła.
-Miło mi. - mruknęłam.
-
-Bra, Alioce, chyba chwilowo zmyję Jokera. - mruknęłam. -Brakuje mi moich brwi.
Przesunęłam dłonią przed twarzą, aktywując moc, i w sekundę później wyglądałam już normalnie.
-
- Brwi ci brakuje? - prychnęłam z rozbawieniem. - Dobra, ale ja zostaję tak.
-
Uśmiechnąłem się, widząc jak zmieniła się wilczyca.
-
Mlasnęła i przeciągnęła się.
-
- Musiałaś naprawdę tęsknić za tą szarością we włosach i oczach. - zaśmiałam się.
-
Przeciągnęłam dłonią po szarych włosach, starając się je ujarzmić, ale cóż, ni dy rydy.
-No a jak. - wyszczerzyłam się.
-
Ziewnąłem, rozciągając ręce i skrzydła.
-
Zdjęłam melonik, powachlowałam się nim i podrzuciłam go. Przez czas, gdy był w powietrzu zdążyłam 'poprawić' - czyt. poczochrać - sobie zielone włosy, przeciągnąć się i ziewnąć, po czym złapałam go i znów włożyłam.
-
-Fajne skrzydła. - mruknęłam. Spomiędzy łopatek wyrosły mi moje, szare.
-
-Dziękuję, ale moje nie dorównują twoim. - odparłem, starannie składając skrzydła tak, by było jak najwygodniej,
-
-Y tam. - mruknęłam. Złożyłam skrzydła nad głową jak dach i wyjęłam z płaszcza butelkę. Wypiłam parę łyków i przyjrzałam się zawartości.
-
Nie wiedziałem, co począć, więc popatrzyłem na wilczycę leżącą trochę dalej. Przyglądałem się jej chwilę, po czym ruszyłem w jej kierunku, dość powoli.
-Hej... - zaczepiłem ją, znaczy chyba ją, nie wiedząc, czy to na pewno nie jest zwykły wilk.
-
Spojrzała na chłopaka.
- Bry - mruknęła.
-
-Czy zaszczycisz mnie wyjawieniem swojego imienia? - spytałem i, jak wcześniej, ukłoniłem się dość nisko.
-Jak pewnie już słyszałaś, ja jestem Roland Vannerson. - przedstawiłem się jeszcze raz, choć stwierdziłem, że wilczyca pewnie wszystko dobrze słyszała.
-
- Lola - mruknęła cicho.
GG mi nie chce złączyć >.<
-
Uśmiechnąłem się.
-Imię odpowiadające jej właścicielce - dumne i piękne. - uśmiechnąłem się szarmancko i podszedłem bliżej.
-
Przewróciła oczami. Nie lubiła mówić dużo, a ludziom, hm, ludziopodobnym nie ufała zbyt bardzo.
-
Niezbyt miałem pomysł, co powedzieć, więc zbliżyłem się jeszcze trochę. Teraz dzieliły nas zaledwie 2-3 metry. Usiadłem po turecku, odruchowo wspierając się skrzydłami, które złożyłem w sposób odpowiedni do takiego siedzenia i uśmiechnąłem się.
-Szukam kogoś, kto mógłby mnie zapoznać z tutejszymi terenami. Mam wrażenie, że Alex i Alice mogłyby... Hmm... Podczas konwersacji dodać kilka, według mnie, nieodpowiednich słów. Lolu, czy zechciałabyś być moim przewodnikiem? - spytałem, z nadzieją w oczach, opierając ręce na kolanach.
-
- Wiesz, nie znam się na tutejszych terenach - mruknęła. - Odkąd tu jestem, byłam w ZOO. Niedługi czas temu jakoś uciekłam. Więc wiesz.. ale w sumie, można się przejść.
-
-A więc pozwiedzajmy razem. - uśmiechnąłem się miło.
-
- No to chodź - mruknęła, podniosła się i wyszła.
z.t.
-
Podniosłem się, wspomagając się skrzydłami, starannie je złożyłem i wyszedłem.
-
Spojrzałam na Alex, a potem na morze. Zdjęłam melonik i odłożyłam go na piach. Wzięłam rozbieg, skoczyłam, zrobiłam salto w powietrzu i wylądowałam, piszcząc, w wodzie. Wynurzyłam się jakieś 5 metrów od brzegu.
- Aliiiiiiix, idzieeesz?
-
Spojrzałam na siostrę krytycznie.
-Nie, dzięki. Pójdę się chyba przejść. Jakoś dziwnie się czuję. - mruknęłam.
-
- Nie dziwota. - uniosłam wzrok ku niebu i zanurkowałam. - No hallo, hallo, hallo, ludzie! - wydarłam się na całe gardło, stając powoli na dnie. Nic oczywiście się nie odezwało, tylko ławica wystraszonych ryb przemknęła obok mnie.
-
-Mniejsza o to. - mruknęłam, wychodząc.
-
Pomachałam siostrze, ale chyba nie było tego widać. Znudzona rozejrzałam się po morskim dnie, po czym pstryknęłam palcami. Obok mnie trzasnęło i w wodzie zmaterializowały się dwie postaci. Jedna zwinęła się w kulkę i poszła na dno jak kamień, a druga zachłysnęła się wodą i zaczęła się krztusić. Wywróciłam oczami, a na moich ustach zagościł lekki uśmiech. Złapałam topiącą się osobę za rękę i zatargałam ją na brzeg. Mężczyzna - Dartimien - zacharczał i wypluł jakiś litr wody, po czym spojrzał an mnie krytycznie.
- Nie teleportuj mnie, jakbym był jakimś... Nie wiem... Smokiem, kurczę. - prychnął. - Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie mogę oddychać pod wodą. Nie mogłaś z niej chociaż wyleźć, zanim mnie tu ściągnęłaś?
- Bynajmniej. Poza tym, skąd miałam wiedzieć, że nie umiesz pływać? - zamrugałam niewinnie.
- Doskonale wiesz, że umiem. - Dartimien zmierzył mnie spojrzeniem. - Ale nie kiedy nagle powietrze staje się wodą!
- Oj tam. - machnęłam ręką. - Gdzie Sirfalas?
- A jak myślisz? - skrytobójca wskazał na taflę wody. Przyjrzałam się jej uważnie. Po chwili dostrzegłam metaliczny błysk, gdzieś na dnie.
- On przynajmniej mógł owinąć się skrzydłami. - parsknął Dartimien i znów skierował na mnie mordercze spojrzenie brązowych oczu.
- To trza było powiedzieć, zmieniłabym się w wampa.
- Nie, dzięki. - mruknął. - Wolę pozostać człowiekiem, jako jedyny z naszej grupy właściwie.
- Pozostaje jeszcze tylko Jareth.
- On jest magiem. - spojrzał mi w oczy. Musiał odrobinę ugiąć kolana, by być na moim poziomie. Prychnęłam. - Daj spokój, jak ktoś nie zmienia się w zwierzę i nie jest właściwie zdechły, to jest człowiekiem, mimo że ma moce?
- Tu nie chodzi o moce. - mruknęłam wyniośle. Byłam w nastroju do kłótni. Dartimien uż otworzył usta, by mi odpowiedzieć, ale w tej chwili idealnie okrągły kawałek morza zaczął się palić niebieskim ogniem, w którym jakby przeskakiwały błyskawice. Podeszłam żwawym krokiem do wody i zanurzyłam w niej ręce po łokcie. Nabrałam w dłonie palącej się wody.
- Cużeś ty zrobił?! - spytałam z pretensją w głosie. Z morza wynurzył się Sirfalas, jak zwykle blady jak trup, z mokrymi szkarłatnymi włosami, wiszącymi na twarzy jak u Samary. Przewróciłam oczami. Sirfalas wyczołgał się na brzeg jak jakaś poczwara z bagien i odgarnął włosy z oczu.
- Jak to co? Nie widać? Chciałem sprawdzić, co by się stało, gdybym połączył leczniczy ogień z trującym jadem i błyskawicą. Nooo, iiii... - Sirfalas zamyślił się na chwilę, mrużąc gały o szkarłatnych tęczówkach. - Ta-da. Paląca się woda. - wstał i rozłożył na całą długość skórzaste skrzydła. Obejrzał je dokładnie, po czym złożył do połowy. Dmuchnął ogniem pod siebie - przezornie się cofnęłam - równocześnie się obracając i tworząc ognisty krąg. Po chwili płomienie sięgnęły wyżej i objęły całą jego sylwetkę. Dartimien podszedł do nas i wyciągnął ręce, grzejąc się przy 'ognisku'. Poczekaliśmy, aż płomienie zgasną i z wypalonego z piasku kręgu szkła wyjdzie Sirfalas, już wyschnięty.
- Yeah... - mruknęłam i wystawiłam do nich dłonie zwinięte w pięści. Przybili mi żółwia, a Sirfalas zgarnął z piachu pozostawiony przeze mnie melonik i założył go.
-
- Słodko wyglądasz. - stwierdziłam. Sirfalas zaśmiał się, a Dartimien przewrócił oczami. - A tera skupta się. - odwróciłam się do skrytobójcy. - Co robiłeś, kiedy cię tu ściągnęłam?
Dartimien zamyślił się.
- No właśnie, znalazłem coś dziwnego...
- Dartimien, skup się. - przerwałam mu. - Zamknij oczy. - złapałam go za ramiona i zaczęłam powoli go obracać.
- Po co? O co ci chodzi? - Dartimien zerknął na mnie podejrzliwie, zanim zrobił to, co mu kazałam.
- Przywołaj pamięć wzrokową. Zobacz to, co widziałeś. Potrafisz?
- Taaak...
- Pamiętasz to? - upewniłam się, nie przestając go obracać.
- No jasne.
- Wszystko?
- Tak, już mówiłem, że...
- Ile pamiętasz? - przerwałam mu ponownie.
- Alice, uspokój się.
- Przeciętny człowiek zapamiętuje 62% obrazu. - poinformowałam go.
- Ale ja pamiętam wszystko. - Dartimien wyrwał mi się w końcu i spojrzał na mnie. - Zapisałem to, przecie ja wszystko zapisuję. - wyjął z kieszeni glinianą tabliczkę. Westchnęłam, unosząc oczy ku niebu.
-
Dartimien również westchnął i odwrócił tabliczkę w moją stronę.
- Matko Boska, lewiatan - wybuchłam natychmiast, gdy tylko zobaczyłam realistyczny rysunek.
Potworek:
(https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQNHh0hUblokpwXyF5KdqUDPGDHsAVkxLr6Q40bF8pWbFEZYiny)
xD
-
Wbiegłam ile sił w nogach - czyli po prostu mignęłam i pojawiłam się po drugiej stronie plaży. Za mną, w odległości jakichś dwustu metrów pojawił się facet w pogniecionym garniturze - Pride.
-
Zatrzymałam się w końcu i spojrzałam na Pychę w oddali. Nie gonił mnie, stał jedynie i śmiał się wrednie, co było widać nawet z takiej odległości. Pride uniósł rękę i wykonał jakiś gest obok głowy, jakby pstrykał palcami. Nie było tego dokładnie widać, stałam za daleko. Za to z całą dokładnością zobaczyłam za nim sześć sylwetek, czworo ludzi i dwa wilki. Wzdrygnęłam się. Pycha zaśmiał się bezgłośnie i zniknął, razem z resztą. Zmieniłam się w wilka i usiadłam. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czyżby postanowił jednak mnie oszczędzić? Może uznał, że już wystarczająco mnie pokonał. Z tego co widziałam, jeszcze tylko Pożądanie, Lust, czy jak to zwać, się na mnie gapił - reszta patrzyła gdzieś na morze.
-
Nawet nie zobaczyłam Alex. Wgapiałam się w tabliczkę. Sirfalas za to uniósł brwi.
- Matkoboskalewiatan? - mruknął, powtarzając to, co wyplumkałam jak torpeda. - To jakiś stwór, prawdopodobnie nasłany przez Malys.
- Na przeszpiegi? - Dartimien przestąpił z nogi na nogę. Smok tylko w zamyśleniu przekrzywił melonik.
- Możliwe... - odparł po chwili. - Albo to, albo żeby kogoś zabić. Trudno w to uwierzyć, ale Malys jest jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż my.
- A przynajmniej dziwniejsza. - dodał Dartimien. Przytaknęłam.
- Trza zawiadomić Elsę, Logana, Slitha, Gio, Khellen'a i Jareth'a. - mruknęłam pod nosem.
- I SL. - Sirfalas spojrzał na mnie znacząco.
- Ale teraz nie musimy się tym przejmować. Elsa i Logan są wraz ze Slithem i Giovanną, A Khell i nasza Samara kręcą się zawsze gdzieś w pobliżu. Zresztą - gdyby to to chciało kogoś zabić, to pewnie byłbyś pierwszy. - zwróciłam się do Dartimiena, który schował tabliczkę do kieszeni. - A ono tylko ci się pokazało, choć możliwe, że pragnęło zostać niezauważone.
- Na razie nie musimy się nią martwić. - przytaknął mi Sirfalas.
- Nią? - Dartimien uniósł brwi, a ja spojrzałam na smoka z lekkim zdziwieniem.
- Nie widziałaś? Miała długie włosy i ogólnie wyglądała z twarzy jak kobieta. - prychnął.
- Ty też masz długie kłaki i wyglądasz jak kobita, i co z tego? - zauważył Dartimien, kręcąc głową. Sirfalas ponownie prychnął.
-
Podeszłam do siostry i walnęłam ją nosem między łopatki.
-Alice, idę chyba zapolować. Przyłączycie się, czy - zerknęłam przez jej ramię na rysunek - potwory wzywają?
-
Wykręciłam łeb do tyłu, patrząc na Alex. Dartimien i Sirfalas niechętnie spuścili z siebie wzrok i również zerknęli na Alex.
- A modżemy iść. Potworek tylko szpięguje.
Aleksiasta, ten rysunek już dawno zniknął w bezdennej kieszeni Dartimiena... xD
-
-Szuper. - zmieniłam się w człowieka ponownie. Ruszyłam w stronę lasu, jednak zaraz coś w przyrżnęłam łbem. Cofnęłam się chwiejnie i spojrzałam w górę. Zmrużyłam oczy, widząc wyższego ode mnie o głowę mężczyznę o czarnych przydługich włosach i intensywnie niebieskim lewym oku. Prawe było w całości białe.
-Savente...Hejoooo...
Savente tylko uniósł brew.
-
- Las czy dżungla? - rzuciłam za nią, ale nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się do przyjaciół. Dartimien znów oglądał rysunek potworka, a Sirfalas przypatrywał się morzu, jakby czekał, aż wychynie z niego, jak Posejdon, Jareth. Przewróciłam oczami.
- Ktuś głodny?
- Bydź modże... - mruknął Dartimien, nie podnosząc wzroku. Pewnie się zastanawiał, czy to na pewno kobieta. Sirfalas nie odpowiedział, ale wiedziałam, że nawet gdyby nie jadł przez ostatnie trzy miesiące - a nie jadł - to i tak niczego by nie tknął. Upierał się, by zostawiać żarcie dla tych, którzy faktycznie tego potrzebują; bo i po co miał by je im zżerać smok, który nie musi się żywić przez co najmniej dwa lata?
-
-Idziemy polować. Idziesz? - spytałam.
-Czemu nie. - mruknął Savente. -Zgaduję, że surowe...?
-No a jak. - wyszczerzyłam się. -To jak, tatar?
Savente tylko przewrócił oczami. Znaczy, okiem.
Machnęłam na Alice i wyszłam. Savente wywlókł się za mną.
-
Wyszłam, plumkając radośnie z przyjaciółmi.
-
Wlecieliśmy. Sirfalas w najmniej oczekiwanym momencie puścił mnie, przez co zaryłam twarzą w piach. Po dość krótkiej chwili usłyszałam głuche łupnięcie i zduszone syki. Gdy udało mi się jakoś wstać, dojrzałam Dartimiena, duszącego się piachem. Pokręciłam głową, stawiając go na nogi.
- Pamiętaj, morze nie jest dla ciebie. Jak się w wodzie nie utopisz, to w piachu. - stwierdziłam dobitnie, lustrując otrzepującego się i plującego skrytobójcę. Rozejrzałam się, mrużąc oczy w słońcu. Jak na złość, Sirfalasa nigdzie nie było.
- Gdzież ta żmija... - mruknęłam.
- Wybacz, drobne kłopoty. - odpowiedział mi głos, który jakże dobrze znałam. Odwróciłam się w stronę morza. Spośród fal wychynęły dwie postaci, jedna zdecydowanie niższa od drugiej. Tą wyższą, a zarazem starszą od razu rozpoznałam.
- No hejooo. Mówiłam akurat o tej drugiej żmiji, ale wiesz, ciebie też zawsze miło widzieć. - Rzuciłam się na niego. - Jaaareeeth, a gdzieś ty był, kiedy cię potrzebowałam, neh?
Jareth skrzywił się i odsunął, tak więc po raz kolejny wylądowałam pyskiem w piachu.
- Nie no, co za życzliwość ludzka. Nie zna granic. - dźwignęłam się na łapy i również skrzywiłam, wydobywając z wody mokry kapelusz, zanim odpłynął z falami.
- Hm. Jak już mówiłem, drobne kłopoty.
- Jakież to znowu kłopoty, neh? Podwodną ''Biedronkę" zamknęli, neh?
- Co ty masz z tym neh? - Jareth poprawił sobie sterczące na wszystkie strony, jasne włosy i wskazał na złoty zegar, który ni stąd ni zowąd zawisł w powietrzu. - Mówisz to tak często.
- Lepiej to brzmiało po angielsku, ne... Znaczy... Yhm. - spiorunowałam go wzrokiem, czując, że moje węzły chłonne po prostu zapomniały jak to wymawiać, oczywiście za sprawą Jaretha. Gapiliśmy się na siebie wściekłym wzrokiem, kiedy dobiegł mnie czyjś śmiech. Z całą pewnością nie był Dartimiena. Ani Sirfalasa. A już na pewno nie Jareth'a czy mój. Spojrzałam za siebie przerażonym wzrokiem. Na piasku, jakiś kawałek od nas siedział po turecku Sirfalas, grając w naszą przerobioną 'ostatnią literę' z jakimś dzieckiem, którego na pierwszy rzut oka nie rozpoznałam. Po chwili mnie olśniło.
- To jest Jeffrey? - spojrzałam na Jareth'a ze zdumieniem. - Dawno go już nie widziałam... Ostatnio chyba jak miał rok, czy coś.
- Teraz ma osiem lat. Ehm... Tak jakby. - Jareth zmarszczył brwi.
- Tak jakby, mówisz... - mruknęłam.
- Jego rodzice nie żyją, przecież wiesz. A jego siostra zniknęła... Nie wiemy, czym tak dokładnie jest, ale nie starzeje się jak normalny człowiek. Rasa, czy jak to nazwać, ujawni się pewnie później. - Jareth zamrugał i zwrócił swoje widzace oko na mnie.
- Dartimien, dołączysz się? - dobiegło nas pytanie Sirfalasa, który, jak widać, już zjednał sobie Jeffrey'a.
- A czemu nie. Na czym skończyliście? - Dartimien przysiadł obok nich.
- Sindirisafahasal nie umie wymyślić potwora na 'r'. - Jeffrey przewrócił oczami.
- Hej, wcale tak nie powiedziałem. - zaoponował Sirfalas, również przewracając szkarłatnymi oczami.
- Sindi-co? - przerwał Dartimien.
- Moje imię. - zniecierpliwiony Sirfalas machnął dłonią. - No ale sam powiedz, ile znasz rodzajów potworów na 'r'.
- Dobra, nie wnikam... - mruknął skrytobójca. - A na 'r' jest moc potworów. Reghar, na przykład.
- To nie jest potwór, tylko rasa krasnoluda. - Jeffrey zaśmiał się i pokręcił głową.
- Jeden pies. - Dartimien wzruszył ramionami i również się uśmiechnął. - A jak nie, to jest też jakiś taki magiczny wół, Raa... Raa-cośtam.
Tymczasem ja z Jareth'em wymieniliśmy spojrzenia.
- Nieźle się dogadują. - mruknęłam z uznaniem.
- Jak to dzieci. - Jareth uśmiechnął się krzywo i jakoś tak wrednie.
- No wiesz... W gruncie rzeczy Sirfalas jest ode mnie starszy... To tylko Dartimien taki zdziecinniały, a ty, nasza Samaro, zgorzkniały jak nigdy.
Parsknął i wyszczerzył się.
- Jak nie jestem po wodą, robię się wredny.
- Zaiste. - zaśmiałam się.
- Niezły kapelusz. - odebrał mi melonik i włożył go, co nieco dziwnie kontrastowało z jego natapirowanymi włosami.
Usłyszałam głos Dartimiena.
- Hej, znalazłem twoją starą fotkę! - skrytobójca podsunął wygrzebane z którejś kieszeni zdjęcie pod nos Sirfalasa i Jeffrey'a, po czym spojrzał zza nich na Jareth'a.
- Samareth, wylizłeś na tym zdjęciu jak jakiś diabeł. - zaśmiał się.
- E tam, bardziej jakby ktoś chciał mu cyknąć fotkę z zaskoczenia, ale Jareth w porę to zauważył i to przez to ten taki sztuczny uśmiech. - mruknął Sirfalas.
- Jaki sztuczny, to sto procent naturalności. - zawołał Jareth i usiadł na brzegu, patrząc na horyzont. Przysiadłam obok niego. - I ten mój tron... Taki... Tronowaty.
- Heh. Ale jak tak myślę... "Lepsza matka przez pięć minut...". - parsknęłam, nie dokańczając zdania, po czym zabrałam mu melonik. - Mój!
-
- JEST!!!
Usłyszawszy wrzask, niemal bolesny dla moich wampirzych uszu, aż podskoczyłam. Naturallement, wylądowałam w wodzie. Zanim morze zamknęło się nade mną, dojrzałam gapiącego się na mnie z lekkim niesmakiem i zaskoczeniem Jareth'a. Pooowoooli opadłam na dno, po czym z wampirzą szybkością wybiegłam na brzeg, plując i sycząc pod adresem Dartimiena. Jareth po raz kolejny wyłowił mój melonik z wody, ja lampiłam się wściekle na skrytobójcę, który zdawał się tego nie zauważać. Pokazywał coś Jeffrey'owi i Sirfalasowi - stawiałam na jakiś pergamin lub kamienną tabliczkę, w końcu żyjemy w epoce kamienia łupanego, czyż nie? - i darł się, niezmiernie z czegoś zadowolony. Podlazłam bliżej i wyrwałam mu to cuś z dłoni. A jednak zwykła kratka-w-kartkę. No cóż. Wgapiłam się w hieroglify na karteluszku, mrużąc oczy jak krótkowidz, byle coś odczytać. Zdążyłam rozszyfrować tylko coś w rodzaju 'giaw', napisane sporymi okrągłymi literami, zanim Sirfalas wydarł mi to to.
- Widzisz, co tam pisze? - zajrzałam mu przez ramię. Żeby to zrobić, musiałam stanąć na palcach.
- No jasne. - spojrzał na mnie z politowaniem. - To pismo Giovanny. Z resztą... Każdy napisał swoje imię. - wskazał na hieroglify.
Zerknęłam na kartkę jeszcze raz.
Pisało tam:
Giovanna
Logan
Alice
Sirfalas
Slith
Elsa
Dartimien
Odszukałam swoje imię i zmarszczyłam brwi.
- Boże, ale ja mam brzydkie pismo...
- Daj spokój. - Sirfalas przewrócił oczami. - Tu nie chodzi o pismo, tylko o GLASSED.
- Nie ma to jak nazwać się OSZKLONI. - mruknęłam. - I nie wiedziałam, ze wciąż to tu trzymasz. Przecież to był tylko jednorazowy pomysł, żeby stworzyć anagram z pierwszych liter naszych imion.
-
- Oszkleni, Alice, oszkleni. - poprawił mnie Sirfalas, przewracając oczami.
- Może i pomysł był jednorazowy, ale sama pomyśl... - Dartimien spojrzał na mnie, jakby błagalnie.
-
Wszedłem. Nie zauważyłem z początku grupki ludzi - ;-; - toteż zacząłem się powoli przechadzać, rozglądając się.
-
Spojrzeliśmy na wchodzącego, natychmiast go usłyszawszy. Znaczy, ja i Sirfalas, bo reszta nawet się nie skapnęła.
-
Nadal nie widziałem nieznajomych, byłem do nich odwrócony plecami i stałem dość daleko.
-
- Co jest? - zirytował się Dartimien, kiedy zagapiliśmy się w przestrzeń zamiast mu odpowiedzieć. Rozejrzał się i dostrzegł obcego faceta.
- Jej, jakie to... FASCYNUJĄCE... Że jest jeszcze ktoś oprócz nas. - przewrócił oczami i rozejrzał się ponownie. - Gdzie jest Jareth? I Jeffrey?
- Jak kamień w wodę... - mruknęłam, zerkając ostentacyjnie na dość wzburzone morze.
Sirfalas luknął na kartkę.
- Co ty nie powiesz, o Szklista.
-
Usłyszałem jakieś głosy. Obejrzałem się.
-
Dartimien wydarł Sirfalasowi kartkę. A właściwie chciał mu ją wyrwać, bo Sirfalas w ostatniej chwili puścił kartkę i skrytobójca wylądował w wodzie. Wyciągnęłam go stamtąd już chyba po raz trzeci, wzdychając ostentacyjnie.
- Mówiłam, że morze nie jest dla ciebie.
- "Jak się w wodzie nie utopisz, to w piachu..." - mruknął teatralnym szeptem Sirfalas, papugując to, co wcześniej mówiłam do Dartimiena.
- A idź mi... - otrzepał się, wstając z moją i Sirfalasa pomocą. - Cieszcie się, że kartka się przez was nie zamoczyła.
-
Zmarszczyłem brwi. Po chwili skapnąłem się, że gdzieś już widziałem tych ludzi - no, może nie do końca ludzi - w tym tę...hm...chyba dziewczynę z zielonymi włosami i w kapeluszu. Stała do mnie tyłem, więc nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ale mój 'leni węch podpowiadał mi, że już ją kiedyś spotkałem. Kiedy starałem sobie przypomnieć czerwonego faceta, natykałem się na próżnię, co było dziwne, bo miałem zawsze dobrą pamięć, ale tego podtapianego w piachu pamiętałem na pewno. Wtedy też go topili. W jeziorze. Na obozie młodzieżowym.
-
Rozpoznałam zapach, sprzed chyba jakiś kilkudziesięciu lat. Mój mózg szybko połączył właściwe wątki. Ten koleś był ze mną, Sirfalasem i Dartimienem na obozie młodzieżowym, dawno temu. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, zalały mnie wspomnienia z tamtego okresu, kiedy topiliśmy Dartimiena w jeziorze i wodospadzie. Nie zaznajomiłam się wtedy z osobami z grupy, zupełnie wystarczało mi towarzystwo skrytobójcy i smoka.
-
Sirfalas spojrzał znacząco na tamtego faceta, potem na mnie i rozłożył skrzydła. Chwycił Dartimiena szponami prawej dłoni za kołnierz - Bogu dzięki, że nie za włosy - i wepchnął go pod wodę, samemu również do niej wpadając bez zaczerpnięcia oddechu. Zobaczyłam jak smok wytwarza sporą kulę powietrza wokół skrytobójcy.
-
Odwróciłem się i podszedłem do dziewczyny, marszcząc brwi.
-Hej, my się znamy?
-
Spojrzałam na niego przez ramię, mrużąc zielone Jokerlice'owe oczy.
- Bydź modże... - mruknęłam, zastanawiając się, czy to pewniakiem ten biały leń, naczy jeleń, z obozu młodzieżowego. Tamten wypad w teren z rozkazu Amaltara pamiętałam jak z innego życia. Nie było to najważniejsze wydarzenie, mieliśmy tylko sprawdzić teren.
- Ty z tego obozu przetrwania?
-
-Obozu przetrwania? Masz na myśli ten obóz młodzieżowy? Gdzie topiliście tego brązowego faceta w jeziorze? - wskazałem głową na morze.
-
- A tam zaraz topiliśmy. - przewróciłam oczami. - I bym bardziej powiedziała, że jest zielony, te ciuchy. Albo kasztanowiec, jeśli paczeć na kłaki.
Przeciągnęłam się i odwróciłam się tyłem do morza, a przodem do faceta. Otworzyłam usta, ale nie zdążyłam nic powiedzieć. Dostałam w tył głowy zdechłą rybą. Westchnęłam ostentacyjnie, przymykając oczy.
- Sirfalas... Ostrzegam...
- Było ściągnąć Elsę zamiast Dartimiena, ona przynajmniej pływać umie. - mruknął Sirfalas, wciąż siedząc pod powierzchnią wody i wpatrując się w obrażonego skrytobójcę, który unosił się pod wodą w bąblu powietrza jak syrena. Smok trzymał za ogon kolejną zdechłą rybę. Pokręciłam głową i skupiłam się ponownie na tym facecie.
-
Otworzyłem usta, nie wydając jednak żadnego dźwięku, po czym je zamknąłem i pokręciłem tylko głową.
-
- Coś nie tak? - spytałam, jednocześnie przygotowując się, by schylić się zanim dostanę kolejną rybą w łeb i uśmiechając się do siebie szeroko.
-
-Eeee...Nie, skądże...
-
- Yhm... Okieu. - przeciągnęłam się i poprawiłam sobie melonik. - Yhm... A tak poza tym, to so chozi?
-
-O nic. Chyba.
-
-Znaczy... - zreflektowałem się. Potrząsnąłem głową i wyciągnąłem rękę do dziewczyny. -Jestem Jesse Price.
-
- Dobrze, że nie Prince. - wywróciłam oczami. - Alice Saudare. Ten szkarłatny gad to Sirfalas, a 'brązowy' to Dartimien.
-
Również przewróciłem oczami.
-Wiedziałem, pamiętałem cię z obozu. Brą... Dartimiena też. Ale 'szkarłatnego-gada-to-Sirfalas nie kojarzę jakoś.
-
- Uhm, nic dziwnego. - zerknęłam na Sirfalasa z drwiącym pół-uśmiechem, który został mi jednak starty z pyska zdechłą rybą, na której przylot tak pieczołowicie przygotowywałam się wcześniej. - Ty kanalio, ciemoto, cietynie, puszczę ci w nocy o północy "Another one Bites The Dust"! - wydarłam się. Sirfalas uniósł drwiąco szkarłatną brew.
- Słodko, uwielbiam to.
- No to... "One More Night".
- Dobra, to już lepiej. Nie da się wytrzymać głosu Slitha normalnie, a co dopiero, kiedy śpiewa... Ale i tak to lubię. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie z miną mniej więcej: ;^;
Przewróciłam oczami i spojrzałam ponownie na Jesse'a.
-
-Eeem...Co masz na myśli, mówiąc ''nic dziwnego''?
-
- Uhm... Jestem kiepska w wyjaśnieniach. - zaczęłam machać ręką. - No wieeeesz... On tak ma. Jest... Chroniony... Taką jakby magią, że nikt nie może o nim mówić, czy nawet wspominać lub myśleć. Nie pamięta się, jak on wygląda, jaki ma głos, ani nic, co z nim związane. No... Ja mogę, bo mnie ona, ta magia, nie dotyczy.
- Tobie już dziekujemy, Alioce, odezwiemy się później. Nastepny, proszę. - mruknął kwaśno Sirfalas. - Ty chorero, wszystkoś wygadała.
-
Moja mina była dość...nieopisana. *Patrz: awek xD*
-
Pstryknęłam palcami i zdechłe rybska znikły.
- Ale ty wiesz, że ja wampirz, neh?
-
Mimo że niewiele już było w stanie mnie zaskoczyć - zwłaszcza, że wiedziałem o wampirach - wyraz mojej twarzy się nie zmienił.
-
- Ehm... Aktualnie jestem Jokerlice. A Dartimien jest człowiekiem, jakby co. Dobrze jest mieć człowieka w grupie, zawsze można go utopić, szczególnie że wszyscy inni nie muszą oddychać.