Whispers In The Dark
Tereny => Dżungla => Wątek zaczęty przez: Lola w Listopad 11, 2014, 12:44:58
-
Słyszeliście w ruinach w środku dżungli? Pewnie nie. Tutaj znajdują się jakby ruiny, bo nie do końca ruiny. Jest to świątynia, w której rządzi bardzo stary człowiek. Od wieków nie widział innego stworzenia.
-
*Trzęsienie ziemi*
-
Wszedłem.
-
Weszłam. Uznałam, że zebrałam już wystarczająco mocy i wysuszyłam się do końca. Założyłam płaszcz i otrzepałam się.
-
-Niech mówią, że
to nie jest miłość,
że tak się tylko zdaje nam,
byle się nigdy nie skończyło,
to wszystko co od ciebie mam. - mruknęłam, wyciągając spod płaszcza butelkę i patrząc na nią maślanym wzrokiem.
-
Rozejrzałem się, idąc przed siebie. Ruiiinyyy... Niezbyt ciekawe. Spojrzałem w niebo.
-
Upiłam nieco z butelki - whiskey, zdaje się, szkocka - i wbiłam wzrok w kamień.
-
Poprawiłem sobie szalik, spadający mi z szyi i znów się rozejrzałem.
-
Schowałam butelkę i rozejrzałam się, marszcząc brwi.
-
Potrząsnęłam płaszczem z frustracją. Miałam wrażenie, jakbym miała zaraz dostać strzałą w plecy.
-
Wszedłem z zamiarem postrzelania z łuku dla ćwiczeń. Szybko nałożyłem strzałę na cięciwę i wycelowałem w odległe drzewo. Już miałem posłać bełt w upatrzone miejsce, kiedy coś we mnie uderzyło. Przywaliłem głową w pień, kaptur spadł mi z twarzy, a z tego, co mnie uderzyło, zdołałem zarejestrować tylko zielone cętki i czerwone oczy, zanim uciekło. Trudno, co będę się rozglądał za jakimś dziwadłem... Zacząłem szukać strzały, która wyrwała mi się spod palców, lecąc w zupełnie innym kierunku, niż zamierzałem. Polazłem przed siebie, przedzierając się przez gąszcza i zaglądając w krzaki, kiedy dojrzałem dwie osoby, jakieś dziesięć metrów ode mnie. Jedna z nich miała strzałę w plecach. Moją strzałę z zielonymi lotkami. Zakląłem bezgłośnie.
-
Tak jak myślałam, chwilę później oberwałam strzałą przez najszerszy mięsień grzbietu na wylot. Charknęłam coś pod nosem i spojrzałam w dół. Grot. Metalowy. Bogu dzięki, że nie srebrny. Obejrzałam się to tyłu, ale nie mogłam zobaczyć lotek.
-Cholender. - mruknęłam, kiedy oczy zaczęły mi błyskać na szaro-stalowo, jak reflektory samochodu. Spojrzałam jeszcze raz w dół, po czym sięgnęłam ręką w tył i chwyciłam strzałę, chcąc ją wyciągnąć. Szarpnęłam. Nic. Zaczęłam szarpać mocniej. Nadal nic. Cholerstwo wbiło mi się prosto w guzik. Mosiężno-kościany. A teraz. Był. Kurczę. PRZEBITY.
-
Zauważyłem, że kobieta - bo była to chyba kobieta (kąbięta ;^;) - zaczęła szarpać strzałę i coś mówiła, więc najwyraźniej nie zastrzeliłem jej, dzięki Bogu, czy komu tam. Co teraz zrobić, co robić... Odwróciłem się powoli, by spojrzeć na gąszcze, skąd przyszedłem. Zamiast gąszczy zobaczyłem piorunujące mnie wzrokiem czerwone oczy. Zacząłem szukać na plecach strzały, ale to coś powaliło mnie na ziemię, używając przy tym dwóch par jeleniowatego poroża.
...piorunujące mnie wzrokiem czerwone oczy...
*Trafiłeś do złej dzielnicy, koleś* xD
-
___________________________
''Zamiast gąszczy zobaczyłem .''
Okej, thx, już wszystko wiem >.<
-
What the hell? O.e
-
__________________________
Tak jest napisane, gamoniu.
-
__________________________
Wiem, widzę xD Jusz xD
-
Zaczęłam wyciągać strzałę z guzika i ciała, ale szło mi strasznie mozolnie.
-
Rzuciłam facetowi który mnie postrzelił ponure spojrzenie, mruknęłam coś do swojego byłego partnera i wyszłam.