- Coś.. zmutowanego. Hybryda pantery i czegoś.. nie wiem czego.. - mruknęła.

Sztyletem tknęła lekko ciało stwora. Nic się nie stało. Tak myślała. Schowała sztylet.

Spojrzała na stwora. Ee, nie z takimi to się walczyło. Zadumała się i w tym momencie ujrzała faceta, który ustrzelił ów bydle (nie miałam innego słowa, wypatrz v.v'). Kiwnęła łbem. W rękawach trzymała zatrute sztylety - tak na wszelki wypadek. Łuk przewiesiła przez ramię. No cóż, będzie trzeba niedługo wracać.

Odłożyła łuk. Nudziło jej się, chciałaby z kimś pogadać, nie wiem, popatrzeć się na siebie.

Zrobiło się chłodno. Jednak jej nie było zimno. Wysunęła się spod drzewa i rozejrzała się.