Tereny > Dżungla

Dżungla

(1/6) > >>

Lola:
Bardzo duża dżungla. Dużo, duużo drzew. Wiele zwierząt, roślin, po prostu dużo tego. Ale widoki są niezapomniane.

Joseph Hayden:
Powietrze zadrżało od tętentu kopyt. Po chwili nad zwalonym drzewem gdzieś w głębi dżungli przeskoczył wielki rdzawoczerwony koń, wzbijając tumany kurzu i płosząc drobne zwierzęta chowające się w podszyciu. Jeździec szarpnął lejce, zawracając konia, a ten stanął dęba. Kiedy kopyta opadły z powrotem na ziemię, w oczach zwierzęcia zapłonął ogień, a Jeździec wyciągnął powoli miecz z pochwy. Goniący go czarno-bordowy, przeraźliwie chudy wilk o poszarpanych nietoperzowych skrzydłach ocenił swoje szanse, wyszczerzył kły, po czym zrobił w tył zwrot i w kilka sekund zniknął między drzewami.

Gareth:
Niedaleko przybysza zadrgało powietrze, po czym znieruchomiało. Wydawało się, że coś czujnie rozgląda się dookoła, po czym można było usłyszeć cichy chichot. Znikąd wyłoniła się nagle para szkarłatnych oczu, które wpatrzyły się w człowieka na koniu. Następnie pojawiła się reszta ciała wilka - bardzo chudego, dość drobnej budowy, do czekoladowej jedwabistej sierści oraz długich łapach i uszach. Gareth, wciąż uśmiechając się szeroko - nie mógł się nie uśmiechać, uśmiech miał wycięty na pysku - usiadł i ziewnął, otwierając pysk tak szeroko, jakby chciał złapać piłkę do rugby pionowo. Oblizał się powoli i rozejrzał, po czym majtnął ogonem tuż przy swojej szyi. Przysunął go sobie przed pysk i przyjrzał mu się. Końcem ogona trzymał przed sobą cienki złoty łańcuszek z zawieszonymi na nim różnorodnymi wisiorkami, wśród których była pięknie zdobiona maleńka fiolka, wypełniona rubinowym płynem, misternej roboty szafirowy klucz oraz jeszcze jeden klucz, właściwie kluczyk, mający ok. 3 cm długości, tym razem zrobiony z diamentu. Gareth przekrzywił łeb na bok, przypatrując się zawieszonemu na ogonie naszyjnikowi z uwagą, szczególnie kluczom. Wydawało się, że nie zwraca w ogóle uwagi na nowo przybyłego (ta, jakby sam nie pojawił się dopiro teraz...xD).

Joseph Hayden:
Jeździec zerknął na "wilka", ale nie zwrócił na niego większej uwagi. Zsiadł za to z konia, pozostając w pewnej odległości od przybysza. Trzymając konia za uzdę przy pysku, usiadł na kłodzie i zdjął kurtkę, odsłaniając kilka ugryzień na lewym ramieniu i szyi. Nie krwawiły bardzo, jednak zaczynały się już paprać. Wyjął z kieszeni lnianą chusteczkę i zaczął wycierać z szyi krew. Zerknął znowu na nieznajomego.
-Znasz te tereny? - zagadnął.

Gareth:
Zerknął na gościa, ziewając ostentacyjnie, co miało znaczyć, że nie, nie zna, ale i nie bardzo go to obchodzi, czyli po prostu - zgubił się.
- Wszystkie dżungle są bardzo do siebie podobne, mi amigo... - powiedział powoli z lekkim drwiącym uśmiechem na pysku. Machnął ogonem, zakładając sobie z powrotem naszyjnik, który zaraz znikł pod jego futrem.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej