Tereny > Las

Las

<< < (2/18) > >>

Alex Saudare:
Nadal bezmyślnie bawiąc się nożem, lazłam przed siebie. Czułam wprawdzie, że nie jestem tu sama, ale mało to stworzeń na świecie?

Crake:
Mało nie warknąłem. Nie ufałem ludziom, w końcu jak tu ufać gatunkowi, który bez żadnego powodu zabił całą moją rodzinę, znajomych, a w końcu grupę, którą utworzyliśmy i która miała przetrwać długie lata. Nie, nie gatunek, poprawiłem się w myśli, to była tylko banda głupich ludzi, ale my byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Teraz, nawet gdyby jacyś ludzie nas napadli, dalibyśmy sobie z nimi radę. Teraz zawsze jesteśmy przygotowani... Rozmyślałem dalej, niemalże nie zauważając, że 'mówię', jakby nasza drużyna wciąż żyła. Z tego co wiedziałem, przeżyła tylko Jacqui. No, i ja. Otrząsnąłem się nieco i spojrzałem na Fon. Dużo czasu minęło, zanim jej w końcu... Zaufałem? W sumie, chyba nie można tego nazwać zaufaniem, a ona zdawała sobie z tego sprawę.

Alex Saudare:
Przedarłam się właśnie przez drzewa i krzaki na niewielką polanę, kiedy nagle względną ciszę przerwał pisk, czy też raczej sekwencja pisków. Jakby coś ogromnego w powietrzu krzyczało: iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii, a reszta tych stworzeń też odpowiadała: iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii. Jak jakieś olbrzymie nietoperze. Albo ptaki.
Przekląć swoją własną głupotę i nieuwagę zdążyłam dopiero, kiedy leżałam już na ziemi, z plecami przeoranymi ogromnymi, ostrymi niczym diament pazurami. To jeden z tych mniejszych ptaków mnie zaatakował. Chciał z resztą chyba mnie jeszcze dobić, ale odpuścił, kiedy, najszybciej jak mogłam, poczołgałam się z powrotem między drzewa. Chwilę potem stałam już na nogach. Cisnęłam sztyletem w jednego z ptaków, ale nawet do niego nie doleciał. Jak można nie trafić w coś tak wielkiego? Zyskałam tylko tyle, że zgubiłam całkiem niezły nóż.

Crake:
Usłyszawszy piski, natychmiast padłem na ziemię i odturlałem się w krzaki. Fon, widząc moją reakcję, a także z własnego doświadczenia, przylgnęła momentalnie do drzewa, obserwując stworzenia. Nic by jej raczej nie zrobiły, w końcu była smokiem i w każdej chwili mogła zmienić postać na prawdziwą, ale lepiej nie ryzykować. Teraz dopiero uświadomiłem sobie, jak cennym nabytkiem była. Z nią jako sojusznikiem mogłem wszystko. Spojrzałem w niebo. Stworzenia już odleciały, spojrzałem więc na dziewczynę i zakląłem. Była ranna i straciła broń. Nic więc nam raczej nie zrobi - a od czego jest mój nadworny smok - ale nie można jej było tu teraz tak zostawić, by się wykrwawiła. Znów zakląłem. Zawsze wiedziałem, że jestem zbyt miękki, ale to juz szczyt wszystkiego. Wziąłem głęboki wdech nosem. Trąciła człowiekiem i wilkiem, więc była może zmiennokształtnym w wilka, albo wilkołakiem. Mogła też po prostu nosić jakąś część martwego wilka, ogon czy coś. Miałem nadzieję, że ta pierwsza opcja. Wynurzyłem się ostrożnie z krzaków, podchodząc do dziewczyny na bezpieczną odległość.

Alex Saudare:
Zachwiałam się i wpadłam twarzą w jakiś krzak. Dobrze, że nie kłujący. Przez rany na moich plecach przebiegła błękitna błyskawica. Zacisnęłam zęby z bólu, niezdolna do ruchu.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej