Miasto > Park

Magazyn

(1/8) > >>

Alex Saudare:
Ogromny budynek, który wewnątrz wydaje się jeszcze większy niż na zewnątrz. W środku znajduje się jedynie lada i setki tysięcy żelaznych półek o wysokości nawet do czterech metrów, gdzie na najwyższe trzeba sięgać z drabin, które stoją przy każdym szeregu regałów. W magazynie można znaleźć i kupić wszystko; od jedzenia, przez ubrania, narzędzia, części, maszyny, aż po magiczne przedmioty, broń i artefakty.
Stojąc w wejściu nie da się zobaczyć drugiego końca ogromnego pomieszczenia. Jest tu też potwornie ciemno, gdyż między regałami wiszą jedynie pojedyncze nagie żarówki, które często migają lub gasną.

Alex Saudare:
Na zewnątrz dopiero zapadał zmrok, co oznaczało, że prawdopodobnie jest koło pierwszej po południu. Alex, która dotarła właśnie pod magazyn, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie płaszcza, rozejrzała się po szarym, betonowym niebie, oceniając, jak dużo czasu im jeszcze zostało. Na oko jakieś cztery, może pięć godzin. Powinni się wyrobić. Chociaż, znając Alice...
Alex przewróciła oczami i pchnęła drzwi. Rozległ się dźwięk dzwonka, jakiś taki stłumiony, ale nikt się nie pojawił. Alex to nie dziwiło. Nikt tu nawet nie pracował. A przynajmniej Alex nikogo nigdy tu nie widziała.
W środku było ciemniej niż na zewnątrz. Półki były zawalone gratami, ale w sklepie nikogo nie było. Czyli Alice jeszcze nie przybyła. Alex wzruszyła ramionami i ruszyła między półki, by rozejrzeć się wśród towarów.

Alice Sang:
Nieco tanecznym krokiem, sprawiającym wrażenie, jakby miała się zaraz wywrócić prosto na twarz okrytą dziwnie rzeźbioną białą maską Alice wparowała do hangaru, nawet nie zatrzymując się, aby przytrzymać drzwi, zbyt ciężkie dla chudej 12-sto latki, jaką byłam. Innymi słowy, walnęłam w nie całym ciałem, aż kaptur o mało nie spadł mi z głowy. Wydałam z siebie coś na kształt westchnięcia połączonego z głuchym "uuf", po czym udało mi się otworzyć drzwi i wejść do środka ciemnego jak bezgwiezdna noc budynku. Normalnie jak u Voice'a w piwnicy, pomyślałam, omiatając wzrokiem ciemność przed sobą, aby wypatrzeć choć kawałek zdecydowanie zbyt szybkiej (lub szalonej) Sprzątaczki Zwłok, która mnie tu zaciągnęła pod "groźbą" niezwykłej przygody. Nie widziałam jej, za to w oczy rzuciło mi się coś szarego, uwijającego się wśród półek. Nie mogłam jednak stwierdzić co to, więc wzruszyłam bezradnie ramionami i dalej się rozglądałam.

Alex Saudare:
Alex była akurat w siódmej alejce, przeglądając jakieś stare dzienniki napisane językiem, którego nawet nie rozpoznawała, kiedy usłyszała ponownie dźwięk dzwonka, oznajmiający, iż ktoś wszedł do sklepu. Alex wychyliła się zza regału i wyszczerzyła zęby w wilczym uśmiechu, widząc siostrę.
-Alice! Udało ci się trafić, jak widzę.
Odłożyła dziennik na półkę i podeszła do wampirza. Zauważyła też drugą osobę, dziecko stojące za Alice.
-Erm, Alice, nie sądzę, by przyjmowali ludzi jako zapłatę.

Alice Sang:
Zmarszczyłam brwi, słysząc czyjś głos, ale za żadne skarby świata nie byłam w stanie stwierdzić, kto się odezwał - dopóki tamtej osobie nie odpowiedział dobrze mi znany piskliwy głosik Sprzątaczki Zwłok.
- E tam, Alex, jak się dobrze zaprezentujesz to wszystko opchniesz. Jedyny problem, Wegewolfie, jest taki, że nie widziałam tu żadnego sprzedawcy. Meh meh, gdzie wsio wywiało, neh? Chyba że tu u was zawsze takie pustki były.
Powietrze przeszył złowieszczy śmiech wampirzycy, a choć dreszcze przeszły mi od niego po kręgosłupie, wiedziałam już przynajmniej w którą stronę mniej więcej iść. Zamiast tego zerknęłam jednak jeszcze na drzwi za mną, podsłuchując, czy w głębi hangaru toczone są jeszcze jakieś rozmowy.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej